Misją "Gardensa", agencji skupiającej wybitnych artystów malarzy z całego świata, jest wypełnianie luki, która zazwyczaj tworzy się po przejściu huraganu awangardy. Wielki, twórczy duch nowej estetyki, nowatorskiego pojmowania sztuki, miażdży wszystko to, co inteligentni ludzie wieszają na ścianach. Powiew nowych idei wręcz wymiata martwe natury, bukiety kwiatów i pejzaże.

Taka fala wywiewa... i zanika. Jest ważna, jest wręcz encyklopedyczna, ale krótkotrwała. Jeszcze jedna nie zakończyła swojej misji, a już szykują się kolejne. Na ścianach naszych mieszkań kołyszą się, przekrzywiają obrazy i obrazki, które kochamy. Przyznajemy im role domowników, wręcz na kolejne pokolenia. Duch awangardy do takiej roli nawet nie pretenduje.

My tutaj, w tej międzynarodowej gromadzie, nie mamy poczucia szczególnej misji. My nawet nie udajemy, że wiemy. Kochamy malować, i tyle. Oczywiście, lubimy też konstatować, że to się podoba innym. I niech tak pozostanie. Niech trwają plenery, wystawy poplenerowe, niech nas kochają ci, którzy wspierają takie działania. Niech mają swoje satysfakcje. My je mamy.

Tak więc naszą misją jest dopominać się, aby przynajmniej w niektórych pokojach i gabinetach obrazy wisiały gęsto, w wielu rzędach, od podłogi po sufit. Zależy nam też na tym, aby stale wymieniać, dobierać obrazy. Dziś ten już może nie, jest przecież na jego miejsce inny...